Przejdź do głównej zawartości

o złodziejach czasu

· 4 min aby przeczytać

Zdjęcie pochodzi z profilu FB Teatru

O złodziejach czasu jest ta historia. Można by on niej powiedzieć zwyczajnie, że jest mądra, ale nie wiem czy młodszy target spektaklu nie odbiera takich przymiotów wręcz przeciwnie. Niewątpliwie jednak mogę powiedzieć, że jest to dla mnie jedna z najlepiej opowiedzianych scenicznie historii dla dzieci.

Momo, albo osobliwa historia o złodziejach czasu i dziewczynce, która odzyskała dla ludzi skradziony im czas. Spektakl dla dzieci i dorosłych w Legnicy, u Modrzejewskiej. Premiera 16.06.2024, czyli dzisiaj (kiedy to piszę) i ja niej byłem i niezmiernie mnie to cieszy.

Historia napisana przez Michaela Ende krąży po świecie już ponad pół wieku, ale jakoś do tej pory ukrywała się przede mną. Była dla mnie zupełnie nowa i nie wiem szczerze mówiąc jaka część przedstawienia to oryginalna historia a jaka to interpretacja Agnieszki Nasierowskiej, która reżyserowała Legnicki spektakl. A historią ten spektakl stoi. Bardzo współczesna, bardzo mądra, bardzo wciągająca, wielowątkowa i wielopoziomowa.

Mniej więcej w połowie spektaklu do mnie dotarło, że oglądam przedstawienie, którego nie powstydziłoby się studio Ghibli i sam Hayao Miyazaki. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że porównywanie anime do sztuki teatralnej to dość ryzykowny, jeżeli nie głupi pomysł, ale to, za co zawsze ceniłem produkcje Miyazakiego, dostałem we wspaniałych proporcjach tutaj. A to przede wszystkim, wspaniałe, bogate, niepłaskie i różnorodne postaci. Każdy jeden bohater był zbudowany inaczej, miał swoje motywacje i własne dzieje. Każdego z tych bohaterów można stamtąd wyciągnąć i zrobić o nim osobny spektakl. Każdy jeden aktor miał przemyślaną i zbudowaną postać na tyle, że chciałoby się podejść i zapytać ich o ich historię. Co takiego zdarzyło się w życiu agentki Bibigirl (Katarzyna Dworak), że znajduje się tu, gdzie jest, kim była wcześniej? Kiedy Beppo (Grzegorz Wojdon) stał się stoikiem i dlaczego zmiata ulice? Za każdą z postaci stoi tajemnica, która intryguje. No i oczywiście każda z postaci to dobre i piękne aktorstwo, od zsynchronizowanych ruchów przez wypowiedziane kwestie do pojedynczych min. Jak się pierwszy raz pojawiła na scenie Zuza Motorniuk jako Szara to poczułem nawet uczucie strachu i za chwilę też zachwytu, kiedy na żywo zaczęła się glitchować. Tego ostatniego słowa się nie da wyjaśnić, to trzeba zobaczyć. Szara jest trochę stylizowana na postać cyfrową, a żeby dodać trochę mroku, to ta postać się glitchuje, jak thrillerach trochę i Zuza Motorniuk te glitche gra na żywo.

Wspaniała rola Magdy Biegańskiej jako Kasjopeja. Jest w swej roli tak niesamowicie magiczna, że urzeka dzieci i dorosłych już przy pierwszym spotkaniu. Jest w niej coś z postaci Carrolla, może tej gąsienicy z grzyba, ale też coś właśnie takiego z pobocznych postaci u Miyazakiego. Taka mądrość życiowa i pewien rodzaj dziwactwa. Genialna postać i świetna rola.

No i główna rola. Zofia Bąk jako Momo. Niesamowite wcielenie. Nie chcę napisać więcej, bo nie chcę spoilować, ale kiedy Momo pierwszy raz, zupełnie przypadkiem używa swej mocy, to się robi przez chwilę naprawdę niesamowicie.

Ten spektakl stoi na postaciach i na ich wcieleniach. O każdym można by wiele napisać. Paweł Wolak jako Hora, trochę pogubiony demiurg. Magda Skiba jako Nina, bardzo ważna postać matki, nie tylko dla Momo. Jakub Stefaniak, przebiegły i zły na wskroś agent BLW/553C i Bartosz Bulanda jako Gigi, przedziwny opowiadacz historii. Wymieniłem wszystkich, bo jeszcze raz chcę powiedzieć, ten spektakl to te postaci i ich kreacja. I stąd moje skojarzenie z produkcjami Ghibli, z tego bogactwa.

No ale spektakl to też scenografia, stroje i muzyka. Te dopełniają całości. Nadają współczesnego charakteru półwiecznemu już tekstowi. Ta historia nie byłaby tak przyjęta przez dzieci, gdyby nie była o tym co tu i teraz. Gdyby nie była tak prawdziwa. A dzieci przesiedziały cały prawie dwugodzinny spektakl, momentami oniemiałe, momentami wystraszone (sam się bałem) a momentami mocno rozbawione. Tutaj robotę zrobiła też znakomita gra tempem i zmianami nastroju. Po przerażających Szarych pojawiał się, choć na chwilę ciepły i uspokajający Hora, albo Kasjopeja, od której biło poczucie bezpieczeństwa.

Nie napiszę więcej, bo nie da się napisać więcej bez większych spoilerów. Idźcie oglądać Momo kiedy się da, jak się wstydzicie bez dzieci, to pożyczcie gdzieś i idźcie. Ja jestem szczerze zachwycony!

Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy — MOMO — SPEKTAKL DLA DZIECI (I DOROSŁYCH)!