powrót na pełne morze
zdjęcie z profilu [FB Teatru](zdjęcie z profilu FB Teatru)
Było nie było, jest to dla mnie pewien rodzaj powrotu i chociaż myślałem, że niekoniecznie wszytko pamiętam, to byłem w stanie odtworzyć w głowie cały tekst. Co znacznie utrudnia odbiór. I taki zawodowy aktor to chyba nie bawi się dobrze w teatrze, a przynajmniej nie na sztukach, w których też gra…
Ale ja nie jestem zawodowym aktorem, więc bawiłem się dobrze. Na pełnym morzu, Mrożka można było zobaczyć u Gryphiusa w Głogowie. To w zasadzie taka głogowska premiera, choć niby premiera miała miejsce w Lesznie, to ze względu na lokalne konotacje, był to ważny spektakl w mieście. Będę, więc nazywał wczorajsze przedstawienie premierą głogowską. No i ta premiera mnie bardzo osobiście cieszy, jak każdy sukces na scenie u Gryphiusa, bo każdy sukces zbliża nas do posiadania prawdziwego, zawodowego teatru miejskiego, o czym bardzo marzę.
Lokalne konotacje, to grający rolę Grubego Bartek Adamczak i reżyser w postaci Michała Wnuka. Nielokalne konotacje to związany z Jelenią Górą Krzysztof Rogacewicz jako Średni oraz Mateusz Lisiecki (Mały) związany jak mi się wydaje z Lesznem, podobnie, chyba jak Łukasz Twardowski i Waldemar Matysiak w epizodycznych rolach listonosza i lokaja. Ale nie cytujcie mnie, bo nie znalazłem w końcu żadnych informacji czy oni są na pewno z leszczyńskiego teatru.
Jak wspomniałem, bawiłem się dobrze, ale mam dość prywaty kontekst do całej historii, który, szczerze mówiąc trochę mnie blokuje przed pisaniem. Otóż zdarzyło się milion lat temu, że grałem w tej sztuce, też w Głogowie i Grubego też grał Bartek. To powoduje, że na wszystkich kontekstach włącza mi się porównywanie, co jest o tyle bez sensu, że tamten amatorski spektakl Teatru Przychodnego, był wtedy, był amatorski i Piotr Mosoń miał na niego zupełnie inny pomysł niż Michał Wnuk. Tym bardziej, że Piotr był wtedy miłośnikiem minimalistycznego teatru schaefferowskiego i w takim stylu wtedy wiązaliśmy stoły na tratwę. Zresztą jak jesteśmy przy Przychodnym, to niedawno widziałem, również u Gryphiusa ich ostatni spektakl i Piotr styl schaefferowski nadal tam przewodzi.
Ale u Gryphiusa dostaliśmy scenografię, bardzo ładną i trafioną. Autorstwa Piotra Tetlaka. Świetnie skonstruowana tratwa i bardzo ograniczona przestrzeń do grania, która buduje nowe konflikty na poziomie ruchu.
Na scenie dostajemy Mrożka w typowej dla siebie odsłonie. Jest śmiesznie, dobrą ironiczną śmiesznością. Tekst się nie zestarzał a nabrał nawet nowych kontekstów oraz znaczeń, które można przywołać dodając czasem jedno tylko słowo do oryginalnego tekstu. Dobrze zagranego i zainscenizowanego tego Mrożka dostajemy, dobrze się go ogląda i warto na niego pójść. Mi osobiście zabrakło trochę zróżnicowania tempa i jakiegoś apogeum przed finalną przemową chudego, ale tutaj właśnie mam ten problem, czy to nie z powodu narzucającego mi się porównania.
Głogowianom polecam pójść do Gryphiusa na Mrożka, kiedy pojawi się u nas po raz kolejny.
A jakby kto pytał o ten stary spektakl przychodnego to ja grałem Średniego. Oto dowód: