Przejdź do głównej zawartości

Lady Balladyna

· 3 min aby przeczytać

To na pierwszy rzut oka są kompletnie różne światy i różne historie, ale tylko na pierwszy rzut oka. Bo w zasadzie w tle mamy ten sam patriarchalny system, w którym los można odmienić tylko w jeden sposób. W sposób, który uczyni cię postacią, tak okrutną, że uczniowie w każdym wieku będą pisać rozprawki o braku uczuć wyższych, chciwości i okrucieństwie. Sposób, który będzie tłumaczony szaleństwem i paktem z szatanem, bo przecież nic innego nie może stać za tak złą postawą. To właśnie czyni Lady Macbeth i Balladynę postaciami tak tragicznymi.

Zdjęcie ze spektaklu. Na zdjęciu Balladyna w pozie szaleństwa, za nią stoi Goplana. Wszystko skąpane w czerwonym świetle. Zdjęcie autorstwa Kamila Derdy pochodzi z profilu FB Autora

Taka właśnie jest Balladyna grana przez Katarzynę Hołyńską. Jest postacią tragiczną, świadomą swojej tragicznej roli i widać to wyraźnie, kiedy w końcowych scenach wydaje na siebie wyroki.

No bo w teatrze byłem. Na premierze Balladyny w reżyserii Roberta Czechowskiego. A że bardzo dobra była to premiera, to będę chwalił głównie, a zacznę od scenografii. Trzeba powiedzieć, że nie bez lęku siadałem w fotelu, patrząc jeszcze przed spektaklem na opony, owcę bez nogi i telewizor. Skoro leżą opony, to można by przecież oczekiwać, że na scenę wjadą motocykle. Na szczęście nie wjechały, ale coś z tego klimatu neobarbarzyńskiego, postapokaliptyczno - neopogańskiego wisiało w powietrzu. Chatka pustelnika, dom rodzinny Balladyny i Aliny, zamek Kirkora, wszystko przywodziło mi na myśl bardziej wioskę Arroyo niż okolice Gopła. A jeżeli już o Gopło idzie, to jest ono przedstawione w sposób, nie bójmy się tego słowa, mistrzowski. Nie napiszę jaki, idźcie zobaczyć, ale Goplana w tym jeziorze na scenie w Lubuskim, może spokojnie konkurować z Goplaną na Hondzie.

A i o samej Goplanie mógłbym tu się długo rozpisywać, bo Goplana to rola w tym spektaklu najlepsza. Jest wyrazista, przerażająca, nieśmiała, kusząca, władcza, słaba, chciwa i zazdrosna. I to wszytko na raz i na zawołanie. Tak, Goplana to mój największy zachwyt. Na afiszu Goplanę dublują dwie aktorki i mimo najszczerszych chęci nie umiem znaleźć informacji czy wczoraj była to Olga Wojtkowiak, czy Marta Stalmierska. Wydaje mi się, że Marta Stalmierska, ale charakteryzacja wykonana została tak starannie, że nie wiem.

Bo charakteryzacja i kostiumy, to mój kolejny zachwyt. Adam Łucki, autor scenografii do Guseł, jest również autorem scenografii i kostiumów do Balladyny. Kostiumy są bardzo magiczne i trzymające się w klimatach szaleńczych wizji, leśnych straszydeł i całej tej warstwy romantycznej literatury, którą zabrała nam szkoła średnia i lata zniechęcania do romantyzmu.

Wracając do aktorów, nikt nie zawiódł. Tak jak wspomniałem, świetna Goplana i znakomita Balladyna, ale na szczególne zauważenie i zasługuje również Paweł Gabor jako Grabiec. Na początku jeszcze gdzieś mi uciekający, ale od momentu zaklęcia w wierzbę, grali z Goplaną na jednych skrzypcach. No i wszystkie Chochliki, Anioły, Skierki i Filony, czyli Hanna Szurgot, Zofia Tkaczyńska, Aleksandra Kołtuniak, dopełniały idealnie ten magiczno szaleńczy rozśpiewany gorączkowo korowód.

Właśnie, bo śpiew, muzyka i taniec są przecież istotą tego przedstawienia. Muzyka Daniela Grupy jest jego nieodłączną częścią i tym szczegółem, którzy wraz z tańcem (za ruch sceniczny odpowiada Paweł Matyasik) czyni to przedstawienie widowiskiem na miarę słynnych już nawet Szkocji Guseł.

Jednym zdaniem. Jedźcie do Zielonej, bo będziecie żałować, że nie widzieliście Balladyny świadomej swego losu, znakomitej Goplany zażywającej kąpieli w jeziorze, przerażająco przezabawnego króla w dzwonkach, śpiewających leśnych straszydeł oraz tego całego bogatego widowiska teatru Lubuskiego. Jedźcie, bo warto.

Na zachętę zdjęcia na profilu Kamila Derdy:

Oraz trailer: