takich kolorowych komiksów...
i takiej coca coli
już nigdy
Parafrazuję tego pana Marcina w tytule, ale chyba nikt nawet nie skojarzy skąd i co, więc w zasadzie po co? A bo mi przyszedł do głowy ten cyctat i jakoś tak w klimacie Blakiego mi siedzi.
No bo byłem w Łodzi, na festiwalu komiksów i gier i tam kupiłem sobie komiks. Komiks, który zresztą planowałem tam kupić, bo miał tam, też swoją premierę i w zasadzie jest to główny powód, dla którego tam jechałem. No i na spotkanie z autorem, na którym ostatecznie nie byłem.
Ostatni Blaki, najnowszy komiks Mateusz Skutnika, sądząc po treści może być rzeczywiście ostatnim komiksem o Blakim. Ale jestem też w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której otwieram kiedyś w przyszłości nowy album, w którym w pierwszych kadrach Blaki tłumaczy, że żartował i ma jednak dla nas kilka nowych historii. Bo taki jest Blaki i taki jest ten komiks. I może się okazać, że zarówno autor, jak i Blaki mają jeszcze coś do dodania. Tymczasem ja nie dotarłem w końcu na to spotkanie, bo musiałem wcześniej wyjechać z Łodzi i jedyne czym musiałem się zadowolić to trzy zamieniona słowa w biegu na korytarzu przed stoiskiem Timoffa. I jak czytam teraz ten komiks to widzę Blakiego dokładnie w takiej sytuacji z tym komiksem bez autografu. Jak zwykle. Dobrze, że chociaż nie pada.
No dobra, ale o czym to jest.
O Blakim przecież. W serii o rewolucjach Skutnik buduje skomplikowane światy i rozgrywa fantastyczne historie. W serii o Blakim stawia po części siebie, albo jaką część siebie, w zupełnie normalnym, zszarzałym już, prozaicznym świecie. I trzeba tu powiedzieć, że ten komiks mógł polec na bardzo wielu frontach, Blaki porusza się po bardzo kruchym lodzie i stąpa po czerwonej linii, którą jeśli przekroczy, to stanie się boomerskim marudą lub nawet zrzędliwym dziadem. Ale Skutnik nie przekracza tej linii i dzięki dystansowi i dowcipowi tworzy postać, w której mnóstwo moich rówieśników odnajdzie własne odbicie. Czy jest to zatem komiks tylko dla moich rówieśników? Nie wiem, może zmuszę dzieci do czytania, to napiszę.
Fragmenty, które szczególnie mnie ujęły to historia z kluczem, wraz z jej niebanalnym rozwiązaniem oraz to, co robi autor z Blakim, kiedy ten spotyka babcię. Całe misterium tego, co dzieje się podczas tego spotkania i po nim ma w sobie tyle magii, że nagle cała postać Blakiego (nie tylko z tego komiksu ale w ogóle) jest odbierana inaczej.
No ale żeby nie było, smutny jest to komiks, pełen nostalgii i trochę zmęczenia. Może też dlatego, że ma być ostatnim. Mimo wszystko jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przyjdzie wiosna i Blaki wynurzy się, żeby ogłosić, że jednak nie umarł i ćmi go w zębie brakuje mu guzika u koszuli.
Komiks wydał Timoff i jest on do kupienia właśnie u niego oraz na gildii. Polecam bardzo. Jednocześnie czekam na zapowiedzianą i fundowaną karciankę w świecie submaszyny, ale to dopiero w styczniu jakoś.