Przejdź do głównej zawartości

Drakula w Lubuskim

· 3 min aby przeczytać

zdjęcie pochodzi z profilu FB Teatru Lubuskiego

Mam jeszcze cały czas możliwość legalnie i bez cringe’u chodzić do teatru na spektakle dla dzieci. Możliwość ma prawie osiem lat i teatr również bardzo lubi dlatego też, kiedy zasięgu teatralnym, pojawia się jakiś spektakl dla dzieci, to korzystamy.

Wczoraj odbyła się premiera spektaklu Drakula w Teatrze Lubuskim, czyli że w Zielonej Górze, ale są głogowskie akcenty.

Spektakl jest grany na kameralnej scenie, która na jego potrzeby została zabudowana wspaniałą scenografią. Już dla samej scenografii warto się w Lubuskim pojawić. Wnętrza zamku wampirzego dopracowane do ostatniej pajęczyny. Przyciemnione światło i klimatyczna scenografia wprowadza w nastrój nie tylko dzieci. Klimatu dopełnia sącząca się w tle trzecia część sonaty b-moll Chopina opus trzydzieste piąte. Drobnym problemem scenografii jest jej wielkość i złożoność. Siedzący z przodu (jak my) nie w są w stanie dostrzec wszystkiego. Mam wrażenie, że na dużej scenie byłaby lepiej wyeksponowana, tyle że na dużej scenie zniknęłyby kukiełki.

Bo spektakl jest mieszany, aktorsko kukiełkowy. I tu mój drugi zachwyt, bo kukiełki, podobnie jak scenografia wykonane zostały zawodowo. Może szkoda, że ich trochę mało, bo w zasadzie trzy.

Przedstawienie reżyseruje Michał Wnuk i tu pierwszy głogowski akcent, bo pan Wnuk jest również dyrektorem głogowskiego teatru. Drugi głogowski akcent to Kuba Kaczmarek, który przygotował oprawę muzyczną do przedstawienia. Kubę głogowianie znają z działalności muzycznej i akustycznej oraz z tego, że nie ma imię Kuba. Piosenki w przedstawieniu, bardzo dobrze przełamują straszny nastrój, bo przecież trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z dziełem dla dzieci, a te przyszły się nie tylko wystraszyć, ale i pośmiać.

I tu dochodzimy do aktorów, którzy swoją pracę wykonali również znakomicie. Jakub Mikołajczak, czyli tytułowy Drakula, zajmował się również animowaniem kukiełek, ale spektakl nie mógłby się obyć bez lokaja hrabiego, zagranego wprost znakomicie przez Andrzeja Ogłozę. Lokaj i wszystkie inne postaci grane przez niego, kupowały dziecięce serca w mgnieniu oka.

Podsumowując, historia Olega Andrzejczaka jakoś szczególnie do mnie trafia, ale nie dla mnie to historia miała być, dziecku się podobała bardzo. Natomiast cała oprawa tej historii, reżyseria, scenografia, gra aktorów i muzyka sprawiają, że spektakl jest również atrakcyjny dla dorosłych.

Spektakl do zobaczenia w Lubuskim, polecam gorąca. Miło było jakby udało się Michałowi Wnukowi zorganizować przedstawienia również w Głogowie, ale nie jest pewien mobilności scenografii.

PS. W przyszłym tygodniu wybieram się w końcu na Gusła, które dawno chciałem zobaczyć tylko zawsze jakoś czasowo się nie udawało. Dam oczywiście znać jak było.

Linki: