Wreszcie jakieś porządne postapo
kadr z serialu
Tak, tak. Długo czekałem na jakiś porządny serial w post apokaliptycznych klimatach. Oczywiście ostatnimi czasy postawie takich produkcji niesamowicie dużo, ale jakoś bardzo szybko mnie zniechęcają. To po części trochę klęska urodzaju, bo w najtisach wiele bym oddał za seriale, które teraz komentuję teraz cichym podnosowym meh.
No ale trafiłem, obejrzałem z przyjemnością a nawet momentami zachwyciłem się. Serial nowi tytuł The Last of Us, wyprodukowało go HBO i jest na podstawie gry o tym samym tytule.
Natomiast dalej będą spoilery.
W grę nie grałem, bo ja nie gram w straszne gry, bo się boję. Oczywiście o grze słyszałem, widziałem ją i kojarzę mniej więcej świat i klimat, ale sam wątek fabularny był dla mnie kompletnie nowy.
Sam pomysł na grzyba, który robi z ludzi zombie, nie jest jakoś szczególnie świeży, ale umówmy się samo gatunek postapo świeży nie jest. Wielopostaciowa zagłada dotykała już wielu miejsc na świecie. Najbliżej mnie to chyba Wrocław, gdzie dzielne oddziały ZOMO walczyły z hordami zombie w powieści u Szmidta. Na marginesie wiem, że w kraju mamy sporo fanów uniwersum Metra, którzy umieszczają fabułę w różnych podziemnych częściach Polski. Zwróćcie uwagę jakie potężne podziemia KGHM-u czekają, że się schronić w nich przed bezgłowymi mutantami.
No ale wracamy do ataku kordycepsa w USA. Świat podzielony jest klasycznie na despotyczne, ale utrzymujące porządek wojsko, na chaotycznych, ale niosących wolność buntowników, no i na samotnych, neutralnych traperów, którzy z natury rzeczy są głównymi bohaterami opowieści. Muszą oni być gburowaci, mieć za sobą jaką stratę, z którą nie mogą się pogodzić oraz muszą nosić dwa miecze ze czego jeden jest na potwory a drugi na potwory. Zresztą można sięgnąć do Proppa on tam opisuje jaki musi być bohater. No i Joel (Pedro Pascal) taki właśnie jest.
Joel ma też pierścień, który musi wrzucić do wulkanu. W rolę pierścienia wciela się Bella Ramsey. Wszsytko w tym serialu jest takie klasyczne, bez udziwnień, są religijni fanatycy jedzący ludzi, są głupi bandyci atakujący dobrze wyszkolonych i uzbrojonych ludzi, są oazy i sanktuaria, gdzie można się na chwilę schronić i uspokoić tempo fabuły. No wszystko jest. I bardzo miło się na to wszystko patrzy.
Mój szczególny zachwyt to trzeci odcinek. Odskakujący zupełnie od głównej fabuły i pokazujący oazę stworzoną przez dwóch mężczyzn. Jeden z nich jest typowym prepersem i przygotował wszystko technicznie i taktycznie, drugi nadaje miejscu więcej duchowego sensu. To znakomicie zabezpieczone miasteczko, to jest coś bardzo klasycznego dla takich historii i jednocześnie jest tutaj świetnie opowiedziane. Takie miejsce można by spokojnie umieścić niedaleko New Vegas i mógłby je odwiedzać w celu uzupełnienia zasobów protagonista jednej z najlepszych części Fallouta.
Co jest ważne serial bardzo dobrze się kończy. Znakomicie wręcz. Z głównego bohatera wyłazi cały jego egoizm i podaje mu rękę. Joel postawia nie wrzucać pierścienia do wulkanu i nikt nie odgryza mu palca. W dodatku Joel buduje sobie życie potężnie okłamując Ellie i wszyscy wiemy, że nic z tego nie będzie (a może będzie?) i tu się serial kończy. I nie czekam na drugą serię, bo tu chyba nie powinna się pojawić druga seria. Dobrze byłoby zostawić to niedopowiedzenie. Dopowiedzenie do końca historii z pierścieniem bardzo jej zaszkodziło.
I to tyle. Serial polecam.