Przejdź do głównej zawartości

Sztuka w Lubuskim

· 3 min aby przeczytać

źródło zdjęcia

W teatrze byłem i chciałem się podzielić doznaniami, ale to tydzień temu było i jakoś tak zleciało. W ogóle to się zastanawiałem, czy powinienem pisać o teatrze. Przy całej tej chujowej wojnie może powinienem pisać o wojnie. Ale akurat na wojnie znam się jeszcze mniej niż na teatrze. W ostatnim Tygodniku Kulturalnym usłyszałem też kilka argumentów za tym, żeby jednak mówić o sztuce nawet w czasie wojny.

No, ale w teatrze byłem. Prawie na premierze. Prawie, bo premiera w piątek była a ja w sobotę dotarłem. To prawie jakbym na premierze był.

W Zielonej Górze, ta sztuka i tytuł jej Sztuka właśnie. Grają na małej scenie górze. Tam jakoś najbardziej lubię. Zdecydowanie wolę kameralną scenę w Lubuskim. Zresztą w Legnicy, jakby kto pytał, to też wolę tę na strychu, z kominem pośrodku.

No ale do rzeczy. Sztuka jest o tym, że jak pierwszym akcie pojawia się Derrida, to w trzecim wystrzeli dekonstrukcja. Aż dziw, że trupów nie było. Sztuka o sztuce jest autorstwa Yasminy Rezy, tej samej pani od Boga Mordu, którego zresztą też na małej scenie Lubuskiego można było swego czasu zobaczyć. Sztuka jest o prawdziwej męskiej przyjaźni. I o dekonstrukcji. I o tym co nieodżałowany Derrida robi z męską przyjaźnią.

Komedię wyreżyserował Robert Czechowski. Zagrali Robert Kuraś, James Malcolm i Wojciech Romańczyk. Ten ostatni urzekł mnie szczególnie swoją kreacją Serga, ale pozostałym aktorom nie brakowało niczego też. Trzeba przyznać, że cały spektakl szczególnie udany. Bardzo dynamiczny do samego końca. Tempo wykręcone wysoko na początku dotarło w takiej formie do samego końca. Usiadło dopiero z ostatnim zdaniem sztuki dodając świetnego akcentu na koniec.

Pięknie grała również scenografia i kostiumy. Szczególnie dres Marca zgrywający się znakomicie ze wzorem steppera. No i sam tytułowy obraz wspaniale się komponował. Świetna kopia (nie sądzę, żeby Lubuski było stać na wypożyczenie oryginału). Dobrze dobrane światło znakomicie eksponowało te fakturalne paski na dole. Pięknie odcienie, dla samego obrazu warto do teatru pójść.

Muzycznie też bardzo miło i technicznie. Podsumowując — bardzo warto wyskoczyć na godzinę do Zielonej, zobaczyć dobrze zrobioną komedię o skutkach dotykania dekonstrukcji. Jakby to pytał, czy nadaje się dla młodzieży to byłem z młodzieżą (zwaną również dziećmi starszymi) i się nadaje.

W przyszłym tygodniu jadę na premierę Kanadyjskich Sukienek, też do Lubuskiego, jak będę miał zapał to się podzielę wrażeniami.

No i link na stronę Lubuskiego: [http://teatr.zgora.pl/project/sztuka/]

PS. Jeszcze mi się ostatnio dużo Szekspira nazbierało. I miałem też pisać, ale w końcu jakoś nic nie napisałem. A trafiłem w końcu do Legnicy na znakomitego Króla Leara oraz Apple TV+ zrobił średniego Makbeta. Średniego, pomimo że z Denzelem. No więc w roli Leara, Zbrojewicz był o wiele lepszy niż Washington w roli Makbeta. Mógłbym się o to z kimś pokłócić jakby ktoś chętny był.