Przejdź do głównej zawartości

Przygody gotowanych cytrusów

· 3 min aby przeczytać

wersja pomarańczowa

Jakoś w zeszłym roku u Rozkosznego na blogu znalazłem babkę z gotowanej pomarańczy. Piekłem ją wtedy, miałem eksperymentować, ale jakoś czasu zabrakło czy coś. Temat wrócił w tym roku, bo przecież zima to sezon na cytrusy. No to w ramach przypominajek odtworzyłem zeszłoroczną wersję, ale postanowiłem babkę trochę inaczej przyprawić.

Wersja podstawowa — pomarańcza

Główną atrakcją tego wypieku, jest ta pomarańcza, długo gotowana i potem zmielona. To nadaje specyficznej, cięższej i bardziej mokrej konsystencji, niż ma zwykła babka. I nie chodzi mi tu o zakalec, który przecież też ma wspaniałą ciężką i mokrą konsystencję. Zakalcom mówimy nie (na razie, bo potem nie jest tak różowo).

Zaczynamy od tego, że pomarańczę trzeba porządnie wyszorować, bo jak wiemy cytrusy w drodze do naszego kraju, pokrywane są jakimś gównem w płynie, żeby w ogóle dotarły. Taką wyszorowaną pomarańczę gotujemy potem całą godzinę. Ona staje się wtedy bardzo miękka, podatna i nasączona. Potem trzeba ją dobrze wychłodzić, ale tu przychodzi nam z pomocą aura, bo przecież mamy wreszcie czas, w którym bigos chowamy na balkonie. Pomarańczę stawiamy obok bigosu. Dalej idzie już z górki, bo:

Składniki:

  • wspomniana już wcześniej pomarańcza
  • 230 g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1/2 łyżeczki kurkumy
  • 1/2 łyżeczki kardamonu
  • 1/2 łyżeczki zmiażdżonych goździków
  • 1/2 łyżeczki imbiru w proszku
  • 3 jajka
  • 110 g oleju z rzepaku
  • 200 g cukru
  • łyżka ekstraktu waniliowego
  • dwie łyżki irlandzkiej whiskey

Ugotowaną pomarańczę blendujemy na pomarańczową pulpę (dobrze jest wyciągnąć wcześniej pestki). Mieszamy suche składniki gdzieś na boku i bierzemy się za ucieranie jajek z cukrem. Mikserem ucieramy bardzo. Potem wolną strużką wlewamy olej, cały czas miksując. Zmniejszamy prędkość i dodajemy wódkę rudą i wódkę z wanilią. Cały czas delikatnie mieszając, dodajemy pulpę z pomarańczy. Potem dodajemy składniki suche. Całość wylewamy na wysmarowaną wcześniej masłem i obsypaną mąką keksówkę. Na górze posypujemy jeszcze brązowym cukrem na szczęście. Pieczemy w 180° około 40–50 minut. Wykałaczką sprawdzamy, czy już gotowe.

Będą udziwnienia, jesteśmy normalni

to jeszcze moment, kiedy wszystko dobrze wygląda

No i jakby na tym skończyć to wychodzi bardzo fajna babka, ale przedświąteczny urlop i nadmiar wolnego czasu wywołały skłonność do ryzyka i życia na krawędzi. Skoro można ugotować pomarańczę, to można ugotować też cytryny? W cukiernictwie jest bardzo ważne odmierzanie składników i pilnowanie kolejności czynności i temperatur. Z drugiej strony, życie na krawędzi wymaga improwizacji. Jedna pomarańcza to wielkościowo mniej więcej trzy cytryny. Cytryny po ugotowaniu i zmieleniu są o wiele gęstsze niż pomarańcza, mają mniej soku i ta pulpa jest o wiele cięższa. I to powinno było mnie ostrzec. I w sumie to ostrzegło, ale cóż jak już zacząłem. W tych proporcjach ciasto wyszło dużo gęstsze i już wlewając je do keksówki, byłem pewien, że będzie zakalec. O dziwo, urosło nawet dość ładnie, jak widać na zdjęciu, ale pomimo powolnego chłodzenia w piekarniku siadło po chwili prawie do stanu początkowego. Niektórzy lubią zakalec, ja na przykład bardzo. Będę prowadził jeszcze badania nad gotowaniem cytrusów. Myślę, że to nie cytryny powinny być gotowane a limonki. A jeżeli już cytryny to chyba jedno jajko więcej albo tylko dwie cytryny…

Dam znać jakby się coś zmieniło.