Przejdź do głównej zawartości

teatralne postapo

· 5 min aby przeczytać

Wizja świata rozbitego na wyspy to wizja wymuszonego powrotu do wczesnego włoskiego renesansu. Bardzo popularna wizja postapo oraz moje ulubione zakończenie pierwszego Deus Exa. Daje możliwość wyobrażenia sobie różnych środowisk i różnych dróg rozwoju, eksperymentowania z pomysłami. Tak wygląda świat Metra, Fallouta, czy świat Kantyczki dla Leibowitza. Tak wygląda świat przedstawiony w Córce Dyktatora.

Zdjęcie z premiery, scena w króliczej norzeFot. Karol Budrewicz. Zdjęcie pochodzi z profilu FB Teatru

No bo w teatrze byłem na premierze i miałem o tym znowu opowiedzieć, a nie napisać, ale ciemno, błoto na polach i bateria w kamerze się skończyła i zapomniała naładować. Dlatego piszę. No ale w teatrze byłem.
W Legnicy, na scenie Gadzickiego, grali postapokaliptyczną sztukę dla młodzieży, a ponieważ młody jestem i postapo lubię bardzo, to nie mogło mnie zabraknąć.

Sztuka toczy się dwoma wątkami. One się przeplatają, ale są wyraźnie oddzielone. Pierwszy wątek to osadzona w świecie postapo baśń i to baśń tak klasycznie baśniowa, że mój wewnętrzny Władimir Propp zrobił sobie popcorn i odliczał kolejne występujące postaci i dziejące się funkcje. Ten pierwszy wątek, to świat córki i jej przewodnika-pomocnika - Małego Księcia. Tak, tego Małego Księcia, tyle że ten Mały Książę gdzieś zgubił swoją beztroskę i niewinność, jaką miał u Exupéry'ego. Tutaj Mały Książę jest nieufny i na powitanie wyciąga długi nóż. Jest weteranem apokaliptycznego świata, który pomaga przemieszczać się Lucji pomiędzy światami - wyspami. Jest też chyba trochę łącznikem międzypokoleniowym, bo Mały Książę to bohater naszego pokolenia i trochę chyba się zestarzał i zdewaluował. W rolach Małego Księcia i Lucji: Arkadiusz Jaskot i Zofia Bąk. Bardzo dobrze im się grało razem i udźwignęli ten pierwszy wątek.

Wątek drugi to świat dorosłych, świat polityki, intryg i pozornej władzy. Zarządca (Paweł Wolak), ojciec Lucji, jest w centrum tego świata i wydaje mu się, że ma wszystko pod kontrolą, jednocześnie jest sterowany przez szarą eminencję - spindoktora i nie potrafi podjąć decyzji bez osobistej cyfrowej asystentki Klarysy (Anita Poddębniak). Ten świat dorosłych to chaos tak zaplątanych intryg, że ostatecznie nie wiadomo, kto rządzi i czego chce. To wizja współczesnego świata dorosłych widziana oczami dziecka, które nie potrafi go zrozumieć, bo bez całego bagażu doświadczenia chaosu widzi świat o wiele prostszym, jednocześnie odrzucając to, czego nie rozumie.

I tu jest miejsce na przesłanie edukacyjne. Ten spektakl mówi do młodego widza, że jest częścią obu światów i jeżeli nie zainteresuje się światem polityki i go nie zmieni, to świat polityki na pewno zainteresuje się tymże młodym widzem po swojemu. Bo chyba jeszcze nie wspomniałem, ale to edukacyjny spektakl dla młodzieży, tworzony razem z tą młodzieżą już od pierwszych prób. I ja z tym przesłaniem i tą edukacyjnością mam największy problem. Nie z treścią przesłania, ale ze jego niesubtelnym zupełnie wyłożeniem i oświadczeniem mi go wprost ze sceny. No ale ja nie jestem targetem tego przesłania, to się nie czepiam dłużej. W ten świat baśniowo-postapokaliptyczny wbijają się elementy naszej dzisiejszej rzeczywistości. Część z nich jest przeniesiona wprost, jak rasizm czy ksenofobia a wygnańcy aka imigranci aka inżynierowie są ważnym elementem tego świata i jego historii. Są też elementy rozwinięte - ekstrapolowane do światów przyszłości. Tutaj bardzo dobra scena z królikami, elementami systemu Echelon, światowego systemu podsłuchu, który przy postępującej dezinformacji stał się systemem kompletnie nieprzydatnym, ale funkcjonuje niejako z rozpędu.

Drugi mój problem to zanikające lub urwane wątki. Pewne braki konsekwencji w fabule. Sam finał jest nagły i zaskakujący. Spodziewałem się zakończenia historii spindoktora - głównej złej postaci całej historii. Ale historia zamyka się happy endem i zapominamy, że główny intrygnat nadal realizuje swoje tajne plany; nie pojawia się trzydziesta funkcja Proppa i skaczemy od razu do trzydziestej pierwszej. Trochę to naiwne, moim zdaniem ale zapomniana spindoktor pewnie zaciera ręce, bo po zakończeniu spektkalu może ciągnać swoje intrygi dalej. Albo też wątek łowcy (Katarzyna Dworak). Bardzo rozbudowana i ważna, wydawałaby się postać, zostaje na końcu porzucona. A jej rola w fabule jest jak rola Indy'ego Jonesa w Poszukiwaczach Zaginionej Arki - pomijalna (naziści i tak znaleźliby Arkę Przymierza, otworzyliby ją na wyspie i zginęliby od jej mocy).

No, ale za zakończenie jeszcze się trochę pozachwycam.
Lubię, jak śpiewa Ewa Galusińska, nie miała tutaj takiej piosenki jak finał wodewilu Liegnitz, ale i tak robi wrażenie.
Wspomniana scena z królikami, w ogóle cała enklawa - króliczej nory ze świetną kreacją Gabrieli Fabian w roli Usztej Jane.
Świat sów ze świetną rolą puszczyka - Maciej Rabski.
Prezenterka wiadomości - Anna Sienicka - na pozór agentka reżimu, ma w sobie coś z Szulikowskiego Iron Idema.
Klarysa, hej Klarysa - Anita Poddębniak jako parodia i współczesna wizja Aleksy, Siri i Cortany w jednym.
Królowa śniegu czyli spindoktor, w tej roli Magda Biegańska.
Scenografia: Mirek Kaczmarek, a kostiumy: Marta Śniosek-Masacz - niesamowicie ważny element postapo. Przecież po tym właśnie rozpoznamy apokalipsę, że zaczniemy ubierać się jak w Mad Maksie. Zarówno scenografia, jak i stroje są bardzo misternie zbudowane i dodające sznytu superprodukcji.

Więcej informacji na temat twórców na oficjalnej stronie.

Bierzcie jakąś młodzież, jak się boicie sami, i jedźcie do Legnicy, bo warto. Córka Dyktatora jest dobrym, wartym zobaczenia spektaklem. Zostawiam Was z ważnym przesłaniem! Zdjęcie kurtyny przeciwpożarowej w teatrze legnickim. Na kurtynie wisi prześcieradło z napisem Dyktator to ciul